Katedra \ Polichromia

Niewiele brakowało, a wnętrze obecnej katedry byłoby zupełnie inne. Na początku XX wieku kapituła, po długich namysłach – nie wiedząc jeszcze o znacznych kosztach remontu i przebudowy świątyni – rozpisała konkurs na wykonanie w niej malowideł. Był to nowatorski pomysł, bowiem nigdy wcześniej ściany płockiej katedry nie były pokryte polichromią. Ostatecznie przeważył argument, iż malowanie nie tylko upiększy kościół, ale będzie też pełniło funkcję ewangelizacyjną. We wrześniu 1900 roku rozpisano konkurs na wykonanie dzieła. Wyznaczono trzy nagrody (600, 400 i 200 rubli) dla tych, którzy mieli znaleźć się na podium. W skład komitetu sędziów weszli m.in. ks. prałat Antoni Julian Nowowiejski, oraz twórca ostatniej przebudowy świątyni prof. Stefan Szyller. W zaproszeniu do udziału w konkursie napisano, iż projekt powinien być w stylu renesansowym, jak również winien uwzględniać zasady ikonografii chrześcijańskiej. Polichromia miała obejmować całą katedrę. Nawiązując do maryjnego wezwania świątyni zaproponowano m.in. ukazanie koronacji Matki Bożej nad głównym ołtarzem, oraz scen Narodzenia, Zwiastowania i Wniebowzięcia NMP.

3 czerwca 1901 r. w warszawskiej Zachęcie odbyło się posiedzenie sądu konkursowego. Rozstrzygnięto wówczas konkurs a nagrody przyznano malarzom: Antoniemu Gramatyce, Piotrowi Nizińskiemu i Franciszkowi Bruzdowiczowi. Jednakże, ponieważ żaden z przedstawionych projektów nie zachwycił jury, sędziowie zaproponowali, aby kapituła zaprosiła kilku innych artystów do wykonania nowych szkiców. Taką propozycję otrzymał także prof. Józef Mehoffer z Krakowa, wybitny przedstawiciel Młodej Polski, absolwent paryskiej i wiedeńskiej akademii sztuk pięknych. Jego propozycje zachwyciły komitet sędziów. Pisali oni m.in.:  Pomysł p. Mehoffera jest nie tylko nowy, ale i na wskroś oryginalny. W polichromię kościoła artysta wprowadza pierwiastek ludowy (…). Na dekorację składają się przeważnie różnobarwne kwiaty i kwitnące rośliny. W tej formie mają one coś pokrewnego z ornamentyką tkanin i haftów z epoki renesansu. W niedługim czasie krakowski malarz przyjechał do Płocka, aby sporządzić szczegółowy projekt. Artysta pobrał też w tym czasie zaliczkę na zakup odpowiednich farb.

Tymczasem jednak coraz częściej dochodziły głosy krytykujące pomysł prof. Mehoffera. Wielu widziało w nim tylko wspaniały koloryt, nie mający jednak nic wspólnego z językiem kościelnym. Obawy te były wzmacniane też poprzez oceny nie pozostawiające suchej nitki na wykonanej przez artystę polichromii skarbca archikatedry na Wawelu. Wielu znawców sztuki nie mogło m.in. znieść wprowadzenia do narodowego sanktuarium motywów przedstawiających sceny ludowych zwyczajów. Najbardziej krytyczny okazał się ówczesny biskup płocki Jerzy Józef hr. Szembek. Powiedział on, że jeżeli w taki sposób upstrzymy naszą katedrę, to rzeczywiście, że zasłużymy, aby nas także na sklepieniu z rozłupanymi głowami uwieczniono! Bp Szembek miał nawet podczas wstępnych prac krzyknąć do Mehoffera: Niech no malarz zejdzie! Jednocześnie wysłał ks. Nowowiejskiego do Szwajcarii, aby zobaczył słynne witraże artysty w katedrze we Fryburgu. Wprawdzie generalnie przypadły one późniejszemu arcybiskupowi do gustu, jednak w liście do malarza dyplomatycznie wypomniał mu niektóre dostrzeżone przez niego nieznaczne błędy. Ten fakt rozwścieczył prof. Mehoffera który w stanowczej odpowiedzi napisał, że jeśli się wybierze malarza tej miary, jakim on sam był, to należało mu zupełnie zaufać i do roboty się nie wtrącać. Ktokolwiek byłbym tym wtrętem, malarz ma wszelkie prawo z rusztowań go strącić! Od tego momentu obrażony artysta nigdy nie pojawił się w naszym mieście, nie odesłał też kapitule swojego projektu, do którego ta miała prawo. Zyskał jednak obrońców wśród innych twórców, a najbardziej wspierał go Eligiusz Niewiadomski - ten sam, który 20 lat później dopuścił się zabójstwa prezydenta Gabriela Narutowicza. Po wyjeździe Mehoffera poszukiwania artysty do wykonania polichromii rozpoczęły się więc od nowa...

Kapituła postanowiła powierzyć dzieło malowania świątyni Władysławowi Drapiewskiemu - uczniowi szkoły malarstwa religijnego Fryderyka Stummla w Kavalaer i znawcy renesansu rzymskiego, który w trzech etapach: przed I wojną światową, w okresie międzywojennym i po II wojnie światowej pokrył wnętrze bazyliki renesansową malaturą przy użyciu barwników mineralnych Keima.

Według zamysłu Drapiewskiego sklepienie nawy głównej ma symbolizować niebo do którego Kościół prowadzi wiernych. Dlatego wśród planet i gwiazd umieszczono dziesięć chórów anielskich i wiele główek aniołów. Na ścianach poniżej okien głównej nawy znajduje się sześć dużych obrazów przypominających główne sceny ewangeliczne z życia Chrystusa, po prawej stronie są to: Zmartwychwstanie, Droga Krzyżowa i wesele w Kanie Galilejskiej, po lewej zaś: Nauczanie Chrystusa (namalowane na tle Wzgórza Tumskiego z widoczną katedrą, wśród słuchaczy są znani płocczanie m.in. wybitna pedagog Marcelina Rościszewska i prałaci kapituły katedralnej, a wśród nich ks. Ignacy Lasocki), Ostatnia Wieczerza (obraz najbardziej zniszczony podczas bombardowania bazyliki w 1939 r.), oraz Ustanowienie Kościoła (ukazujący przekazanie Kluczy Królestwa św. Piotrowi). Treść dekoracji malarskiej w kopule przedstawia działalność Ducha Świętego. Od Jego symbolu - gołębicy - umieszczonej na sklepieniu latarni spływają strumienie łask na Matkę Bożą, Apostołów i cały Kościół. Poniżej umieszczono też wizerunki czterech ewangelistów, oraz doktorów Kościoła. 

Polichromia prezbiterium poświęcona jest kultowi Matki Bożej. W najwyższej części sklepienia umieszczono symbole Maryi z litanii loretańskiej, w dolnej zaś procesję dwudziestu ośmiu polskich świętych i błogosławionych (wśród nich m.in. św. Jadwiga Królowa, bł. Władysław z Gielniowa, św. Jan Kanty, św. Szymon z Lipnicy i pochodzący z naszej diecezji św. Stanisław Kostka) zmierzający ku scenie koronacji NMP, widniejącej nad centralnym witrażem przedstawiającym Wniebowzięcie. Na ścianach prezbiterium między oknami wymalowano już po I wojnie światowej sześć obrazów przedstawiających sceny historyczne z życia Matki Bożej: Zaślubiny NMP, Boże Narodzenie, Ofiarowanie Pana Jezusa w świątyni, Pokłon Trzech Króli, scena z życia Najświętszej Rodziny w Nazarecie i Odnalezienie Pana Jezusa w świątyni (gdzie wśród słuchaczy dwunastoletniego Chrystusa możemy rozpoznać polskich uczonych okresu pozytywistycznego m.in. Aleksandra Świętochłowskiego i Władysława Smoleńskiego). Dolne ściany pokrywa bogata lamperia ze ze stylizowanych i wyszukanych kolorystycznie ornamentów roślinnych. 

Z kolei polichromia Kaplicy Królewskiej została zrealizowana przez współpracowników Władysława Drapiewskiego: Nikolausa Bruchera i Czesława Idźkiewicza i ma wymiar patriotyczny. Na sklepieniu unosi się wielki polski orzeł biały z herbami Litwy i Rusi. Na ścianie okiennej znajduje się Oko Opatrzności, które zdaje się czuwać nad narodem polskim poprzez cnoty teologiczne wiary i nadziei (miłość miała być tematem witraża, który nie został zrealizowany). Pod oknem wymalowano sylwetki dwóch klęczących rycerzy, które przypominają, że w tym miejscu spoczywają szczątki książąt-rycerzy Władysława Hermana i Bolesława Krzywoustego. Lamperia ścian jest złożona z herbów stolic Polski: Gniezna,  Krakowa, Kruszwicy, Poznania, Płocka i Warszawy.

Ciekawym elementem polichromii są umieszczone w nawach bocznych herby biskupów płockich, począwszy od pierwszego historycznego ordynariusza biskupa Marka, który miał rozpocząć urzędowanie w 1075 r. 

opr. Krzysztof Stawicki

Zdjęcia poniżej z prac w Katedrze: pierwsze - Władysław Drapiewski, drugie - Nicolas Brucher (foto: Grzegorz Proniewski), trzecie - Władysław Drapiewski z braćmi.



Foto relacja